Skocz do zawartości
Forum Turystyczne  logo forumturystyczne24.pl

Wito

Members
  • Zawartość

    21
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Ostatnia wygrana Wito w dniu 8 Luty 2019

Użytkownicy przyznają Wito punkty reputacji!

Reputacja

5 Neutral
  1. Jak spędzacie wolny czas podczas świrusa? Wiadomo pływalnie zamknięte ale jogging czy też nordic walking z maseczką jeszcze zabroniony nie jest:) Gdzie kupujecie sprzęt sportowy? online czy osobiście jeździcie do marketów?
  2. Spoko, wypełniłem ci 1 ankietę, pozdrawiam
  3. Wito

    Noclegi w Pobierowie.

    Pobierowo b. ładne, sporo Niemców, ładna plaża można polecić.
  4. Wito

    Poszukuję / zapraszam do współpracy

    Przydałoby się Polskie Booking.com no ale to trochę kasy by pożarło. Booking ma strasznie wysokie prowizje.
  5. Wito

    Toruń

    Geotermia już w Toruniu działa? Pytam bo to ciekawy projekt...
  6. 14.04.2018 około godziny 4 rano USA i jej sojusznicy wystrzelili około 100 rakiet na 3 cele w Syrii. Dlaczego jeszcze niedawno prezydent Trump mówił o wycofaniu się wojsk USA z Syrii i pokój był na prawdę blisko a potem niby Baszszar al-Asad miał użyć broni chemicznej u siebie niwecząc plany pokojowe? Czy Zachód jest na tyle naiwny żeby wciąż ogłupiać opinie publiczną? Brzmi nieprawdopodobnie i wskazuje na kolejny false flag rządów zainteresowanych tym aby w Syrii nigdy nie było pokoju i silnego państwa. Nalot poparły takie państwa: - United States - United Kingdom - France - Germany - Turkey - Saudi Arabia - Qatar - Canada - Japan - Australia - Israel Te państwa są przeciwko interwencji w Syrii: - Syrian regime - Russia - Iran - China Obecne czasy przypominają to co działo się przed i w czasie II wojny światowej - Polską tak jak i dzisiaj Syrią nikt się nie interesuje i nikt nie słucha co sami Syryjczycy mówią i chcą - przecież to atak na ich suwerenne państwo. Choć wojna przebiega zupełnie inaczej i już nie na terytorium Europy to jednak tak naprawdę nic się nie robi aby konflikt zakończyć i oddać władzę Syrii. Pamiętamy że w Polsce najpierw zdrada Zachodu w Jałcie w lutym 1945 roku a potem w referendum w 1946 komuniści sfałszowali wyniki ustanawiając komunę i niewolę Polski przez kolejne 45 lat. W Syrii zginęło pół miliona osób a 11 milionów wyemigrowało. Wojna od lat jest sponsorowana przez zainteresowane kraje. Jak było w przypadku Libii i Iraku? Wszyscy jeszcze pamiętamy. Do dzisiaj te kraje nie podniosły się ze zniszczeń. Przyczyny napaści Iraku - broni masowej zagłady nigdy nie znaleziono. Jedyne co zyskał zachód to kontrolę nad ropą Iraku i Libii. Czy teraz też chodzi o złoża gazu i ropy Syrii? Tak ale nie tylko. Syria jest oknem na Europę przez Turcję. Kto kontroluję ten kraj może kontrolować ropociagi i gazociągi z krajów Północnej Afryki i obfitującego w naturalne złoża ropy i gazu Półwyspu Arabskiego z Arabia Saudyjską i Katarem na czele. I o to przede wszystkim chodzi. Niestety o pokój tutaj trudno a i Biblia opisuje upadek Damaszku w 17 księdze Izajasza "Oto Damaszek przestanie być miastem, a stanie się kupą gruzów. Opuszczone są na zawsze jego miasta, przypadną trzodom; te będą leżeć, a nikt nie będzie ich płoszył" Możni tego świata nigdy nie działają dla dobra człowieka a tylko dla własnych korzyści. Pozostaje modlitwa i życzenia pokoju dla naszych braci w Syrii.
  7. Wito

    Piękne Zakopane...

    Tamara kiedy to było robione? Miałaś piękną pogodę w Zakopcu.
  8. Wito

    Kołobrzeg jest soecyficzny i piękny

    Faktycznie Kołobrzeg to wszystko dla mieszczuch - sklepy, kawiarnie, zabawa, Biedronki i przede wszystkim blisko morze. Jak człowiek nie lubi ciszy i samotności do wybiera właśnie Kołobrzeg lub Mielno tudzież Władysławowo.
  9. Świnoujście to raczej duże hotele i wysokie apartamentowce. Ktoś może jednak był i może polecić jakiś ośrodek dla rodzin z dziećmi? Aby dzieciaki się nie nudziły, nie było za daleko do plaży oraz może jakieś animacje dla dzieci. Wyżywienie na miejscu lub na mieście.
  10. Wito

    Kanada - zwiedzamy Montreal

    Tak tylko Oratorium rozpoczęto budować w 1924 roku a Bazylikę Sacré-Cœur w 1876. Trochę to śmiesznie wyglądało jak w Kanadzie czy USA zaczęto kopiować historyczne budowle angielskie czy francuskie, tak jakby biały człowiek na tych ziemiach chciał szybko potwierdzić że żył tam od tysiącleci a przecież wiemy że rdzenna ludność Ameryki Północnej ma całkiem inna historię, kulturę i budownictwo.
  11. Wywiad z Francuzką Elisabeth Revol dla francuskiej telewizji AFP rzuca nowe światło na to co stało sie pod Nanga Parbat i dlaczego Tomek Mackiewicz został na 7200 m. n.p.m. Agence France Presse (AFP): Jak się pani czuje? Elisabeth Revol: To była niesamowita przygoda. Czuję się trochę zmęczona, wytrącona z równowagi. Potrzeba dnia lub dwóch, by wrócić do normalności. Leczenie zajmie oczywiście więcej czasu, więc zobaczymy, co dalej. Czy może pani opowiedzieć, z jakimi obrażeniami pani wróciła i jak do nich doszło? Mam odmrożenia, które powstają, gdy człowiek jest wystawiony przez dłuższy czas na niskie temperatury - część tkanki obumiera i to mnie spotkało podczas schodzenia ze szczytu. To dlatego, że był problem z akcją ratunkową. Powiedziano mi, że mam schodzić na 6 tys. metrów, a Tomka podejmie śmigłowiec z 7,2 tys. To była jedyna możliwość ratunku dla nas obojga. Powiedziano mi, że muszą nas rozdzielić. Gdy zeszłam niżej, okazało się, że pomoc jeszcze nie nadeszła, musiałam więc spędzić noc na zewnątrz bez sprzętu - bez śpiwora, bez namiotu, bez jedzenia. Bez niczego. Tylko w kombinezonie. Spędzenie nocy w takiej temperaturze, na zewnątrz, to coś ekstremalnego. Stopy tego nie wytrzymały. Tej nocy po raz pierwszy miałam halucynacje. Wydawało mi się, że przyszła do mnie kobieta z gorącą herbatą. W zamian musiałam oddać jej buta. - Mam oddać ci buta? - zapytałam. - Przyniosłam ci coś ciepłego do picia, więc tak, czy mogę wziąć but? I tak, zdjęłam buta - dlatego odmroziłam stopę. Czy zdarzyło się to pani już wcześniej? Nie, to był pierwszy raz. To zdarza się, kiedy organizm pozbawiony jest snu przez dłuższy czas. A tu spałam bardzo mało. Leżałam, a mózg tak jakby się "odłączył". Halucynacje ustały, kiedy zaczęłam się znów ruszać. To był pierwszy raz. I wiele to kosztowało. Gdy się obudziłam, byłam tylko w skarpetce, a but leżał w szczelinie. Pomyślałam: co się stało, o co chodzi? I dopiero przypomniałam sobie, co zaszło. 5 godzin spędziłam bez buta. Czy może pani opowiedzieć o wejściu - dla tych, którzy nie znają się na wspinaniu? Wyjechałam około 15 grudnia do Islamabadu, żeby się zaaklimatyzować, mieliśmy dobrą pogodę. Aklimatyzacja wygląda tak, że wchodzimy trochę wyżej, spędzamy noc, schodzimy, wchodzimy, spędzamy noc, schodzimy - i powtarza się to kilka razy, aż do wysokości 7 tys. m. Tym razem jednak weszliśmy tylko raz. Więc nie nocowaliśmy ani na 6 tys., ani 6300, ani 6500. Więc właściwie do 2 stycznia nie zdążyliśmy się zaaklimatyzować. Potem mieliśmy okres bardzo złej pogody, bardzo silny wiatr, co wynika z położenia Himalajów. Góry leżą pomiędzy dwiema pustyniami: z jednej strony mieliśmy front ciepły, z drugiej zimny, które ścierały się pośrodku. Więc mocno wiało cały czas. Dwa, prawie trzy tygodnie. Nie mogliśmy wychodzić wyżej z bazy, co najwyżej krótsze trekkingi do lodowca. Potem, około 20 stycznia, wiatr trochę się uspokoił, zrobiło się okno pogodowe i wtedy wyruszyliśmy. Najpierw do czoła lodowca, czyli obozu 1. Normalnie to obóz 2, ale zamieniliśmy go na 1. Pierwszego dnia dotarliśmy do czoła lodowca. Potem wspięliśmy się po lodowcu na wysokość 6000. Dwa dni czekaliśmy tam w namiocie. Trzeciego dnia weszliśmy tylko trochę wyżej, jakieś 300 metrów. Potem przeszliśmy trawersem, którego nikt jeszcze nie robił. Wcześniej Kanadyjczycy wchodzili na Nangę innym trawersem, my innym, który wyprowadził nas na 7200, tak że mogliśmy podejść do obozu 4. Byliśmy już u podnóża szczytu. I następnego dnia wyruszyliśmy na szczyt. Obudziliśmy się w nocy, wyszliśmy koło 7-8. Czuliśmy się dobrze, byliśmy zadowoleni chociaż nie było łatwo znaleźć drogę na szczyt. Było tam mało śniegu, korytarz nie był tak dobrze widoczny. Z daleka wydawało się to łatwe, ale gdy już tam byliśmy, okazało się, że droga jest dość skomplikowana, straciliśmy kilka godzin i stąd mieliśmy opóźnienie. O 17.15 włączyłam telefon, by wysłać swoją pozycję mężowi. Cały czas właściwe byłam w kontakcie z Francją. Pomyślałam, że jest już późno, ale byliśmy 90 m pod szczytem. Nachodziły chmury, było pięknie. Było późno. Powiedziałam o tym Tomkowi. Spytałam, co robimy: jest 17.15, idziemy nocą? Powiedziałam mu, że chcę iść na szczyt. On się zgodził. Więc poszliśmy, o 18 byliśmy na szczycie. I wtedy Tomek powiedział, że nie widzi. Tomek nie używał w ciągu dnia maski, nie zasłaniał oczu. Mówiłam mu, by ją założył, żeby uważał na oczy, ale mówił, że nie ma się czym martwić. A gdy zapadła noc - może ze względu na obniżenie temperatury - tu trzeba by spytać lekarza - to zapalenie spojówek przybrało na sile. Jesteśmy na szczycie, a on mówi, że nic nie widzi. Mówię mu: zakładaj szalik i idziemy. I wtedy zeszliście? Nie spędziliśmy tam nawet dłuższej chwili. Gdy tylko powiedział mi, że nie widzi, ruszyliśmy w dół. I co się stało podczas zejścia? To było bardzo długie zejście. Musiałam go prowadzić. Są tam niebezpieczne miejsca. Opierał się na mnie, mówiłam mu, gdzie ma postawić nogę. Bo gdy się nie widzi i jest w trudnym terenie, to bardzo skomplikowane. Więc zajęło nam dużo czasu. Potem zaczął mieć kłopoty z oddychaniem. Zdjął maskę i zobaczyłam, że jego nos jest całkiem biały. Potem to już idzie crescendo, ręce, nogi. Gdy zeszliśmy jeszcze trochę niżej, tuż przed obozem 4, do którego trzeba kawałek podejść pod górę, powiedział mi: nie mogę dalej iść, nie podejdę. Mówię, słuchaj, chowamy się w szczelinie i czekamy na dzień. I zobaczymy, co będzie. Rano okazało się, że Tomek ma odmrożenia - rąk, stóp, nosa. Miał krew na twarzy, ciekła mu po brodzie. Nie wiem dlaczego, to musiałby wyjaśnić lekarz. Ale ciekła cały czas. To było na wysokości 7200. Czy wezwaliście pomoc? Ja prosiłam już wcześniej, gdy zobaczyłam, w jakim Tomek jest stanie. O 4 rano powiadomiłam wszystkich: Ludovica, mojego męża. Powiedziałam, że jest krytycznie i musimy coś zrobić, bo Tomek nie da rady zejść. A pani zeszła dokąd pani mogła? Zeszliśmy dokąd się dało, do 7200. Przez cały dzień próbowałam zorganizować pomoc, cały dzień telefony, sms-y. Co można zrobić - Wszystko, co się dało: helikopter, czy się da. Powiedziałam: ja mogę zejść, Tomek zejść nie może. W którym momencie podjęła pani decyzję, by zejść samej? Właściwie nie ja podjęłam tę decyzję. Powiedziano mi: jeśli zejdziesz na 6000, to przyleci helikopter po ciebie, a po Tomka na 7200. To było narzucone przez pakistański rząd. To nie jest decyzja, którą ja podjęłam, została mi narzucona, żeby uratować Tomka. Tak, niech on zostanie, ty schodź. Tak było. To wszystko. Powiedzieli mi: schodź, bez namiotu, bez niczego, bo po południu przylecą helikoptery. I nigdy nie przyleciały. Nigdy nie przyleciały. Czy spędziła pani noc bez sprzętu? Tak, drugą noc na zewnątrz bez sprzętu. Tomek tak samo. Był w jamie śnieżnej, zabezpieczony przed wiatrem. Podałam GPS-em jego pozycję. On zresztą nie był w stanie operować dłonią. Zabezpieczyłam go. Siebie też - zabezpieczyłam się przed wiatrem jak mogłam w szczelinie. Było bardzo zimno, drżałam całą noc. Poza tym przyszło zmęczenie. Potem to, co już opowiedziałam, o halucynacjach. myślałam o wielu rzeczach, o Tomku, o mojej rodzinie. Bała się pani, że już tam pani zostanie? Wtedy, w tym momencie nie. Byłam w swojej jamie, było mi zimno, ale nie bałam się, widziałam wyjście, nie byłam zdesperowana. Nie byłam w beznadziejnej sytuacji. Bardziej martwiłam się o Tomka, był w gorszym stanie, był sam, dużo słabszy. Ja nie miałam problemów z odmrożeniami, było mi po prostu zimno. Później pani kontynuowała zejście? Rano znów włączyłam telefon. Powiedziano mi, że pomoc idzie i przybędzie po południu. Więc czekałam - nie było dużego wiatru, więc skorzystałam, żeby odpocząć. Po południu usłyszałam helikopter - nisko, w bazie. Było już bardzo późno, późne popołudnie, koło 4-5. Więc wiedziałam, że albo wleci tylko raz, innej możliwości nie będzie. Nie słyszałam jednak, by wlatywał wyżej. Nic, nic i nic. A czas leciał. Pomyślałam więc, że szanse, że po mnie przylecą, są bardzo małe. I koniec końców nie przylecieli nigdy. Byłam wtedy na około 6800. Dzień się kończył, Ludo napisał, że nie przylecą, nie uda się, może jutro. Wiedziałam wtedy, że jeśli to ma być jutro, to muszę zejść. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że idzie po mnie polska ekipa. Ludo powiedział mi o tym, ale dodał, że na razie jeszcze nie wyruszyli. Powiedziałam: trudno, ja idę, idę w dół. Wtedy zaczęło to być naprawdę sprawą życia lub śmierci. Dwie noce na zewnątrz, jeśli mam więc uratować skórę, muszę schodzić. I zaczęłam schodzić. Wiedziałam, że "normalna" droga nie jest zaporęczowana, więc wiedziałam, że muszę zejść inną. I że muszę pod nią trochę podejść. Więc chciałam schodzić inną stroną. Schodziłam powoli, byłam zmęczona, było mi zimno, czułam ból w palcach i stopach. Schodziłam, odpoczywałam. Kiedy wiało, zatrzymywałam się, schodziłam dalej. Była już noc, jakaś 2, 3 w nocy. I nagle zobaczyłam dwa światełka. I wtedy zaczęłam krzyczeć. Była pani szczęśliwa? To były wielkie emocje. Nie wiedziałam, że po mnie idą, bo nie patrzyłam na ostatnie wiadomości od Ludo. Więc byłam przejęta. Znałam Adama Bieleckiego trochę, spędziliśmy trochę czasu razem w 2016 roku, mieliśmy bardzo dobry kontakt, zostaliśmy w dobrych kontaktach. To bardzo silny wspinacz. Nie wiedziałam tak naprawdę, że on tam jest. Wiedziałam, że idzie po mnie Denis Urubko, i to jego zobaczyłam najpierw. Więc gdy zobaczyłam Adama, pomyślałam: no nie, niemożliwe! Coś wyjątkowego. Denis dla mnie jest legendą alpinizmu. Są różne rodzaje wspinaczki, on jest jedną z osób, które są świetne na tych 8000 m. Jest bardzo szybki, ma świetną technikę, silna psychikę i robi niesamowite rzeczy. Jest dla mnie legendą. A Tomek? Kim był dla pani? Tomek to wielki pasjonat Nanga Parbat. To on rozpoczął polski projekt zdobycia tej góry w 2010 roku. To ktoś, kto ma bardzo silną historię i relację z tą górą. Coś wydarzyło się między nim a tą górą, był nią zafascynowany i spędził tam mnóstwo czasu. Nigdy nie udało mu się wejść, ale to była czysta pasja. Był wytrzymały na zimno, był wielkim wspinaczem, ale przede wszystkim miał pasję. Dlatego zdecydowałam się z nim jechać. Wiedziałam, że możemy spędzić czas razem, 5 lub 8 dni gdzieś w górze, że nie będzie nam to przeszkadzać, że nie będziemy się bać. Że możemy spędzić 2-3 dni w górze, a potem zejść do bazy. Oboje zaakceptowaliśmy, że mamy komfort i możemy spędzić czas razem. I wiem, że naprawdę chciał zdobyć tę górę. I zdobył. Tak, zdobył. I co dalej, wie pani? Wiem, że zrobiono wszystko, by go uratować. Chciałabym też zobaczyć jego dzieci, spotkać się z jego żoną. Nie wiem, zobaczymy. A pani? Wróci pani do wspinania? Ja? Tak, myślę, że tak. Można powiedzieć, że jestem uzależniona, ale tak jest. Mam potrzebę takich przygód. To takie piękne. Oczywiście jest ryzyko, ale to się przyjmuje. Szczególnie w Himalajach. Szczególnie, kiedy trzeba się z kimś rozdzielić. Kiedy jest się samą. Ale to są przygody, które są niezbędne mi do życia. Więc zobaczymy. Przetłumaczyła Joanna Kocik
  12. Wito

    Kanada - skad i jak tanio przyleciec

    Ok obiecuję że już nie będę "politykował" , jednak dla osób ciekawych dlaczego jest taka nagonka na Polskę i co za tym stoi (oczywiście kasa) dobry, przenikliwy artykuł tutaj: http://amerbroker.pl/?go=content&action=show&id=337
  13. Wito

    Kanada - skad i jak tanio przyleciec

    Ok czapa ale nie wiem jak ty ale mnie krew zalewa kiedy nie wolno mówić Eskimos a wolno coś takiego: "Gazeta New York Times nazywa nowelizację ustawy o IPN "rażącym i mrożącym krew w żyłach wysiłkiem rządu narodowców, prowadzącego ofensywę przeciw praworządności i swobodzie wypowiedzi" - czyli nie możesz już mówić wg Żydów i ich amerykańskich przyjaciół że były niemieckie obozy śmierci a mozesz pisać p... obozy śmierci. Dla nas jest to b. duża różnica i kwik jaki się podniósł obnażył zamiary Zachodu wobec Polski, ten jeden jedyny raz się zdradzili.
  14. Wito

    Kanada - skad i jak tanio przyleciec

    To że to oznacza jedzący surowe mięso to akurat prawda bo oni je jedzą: http://pomijane.pl/eskimosi-10-niesamowitych-faktow/ ale skoro jest to dla nich obraźliwe to ok jednakże wszędzie powinni zakazać słowa Eskimos a ogólnie jest ono dostępne. To tak jakby zakazać nazywać białego człowieka "białym" i kazać mówić Europejczyk bo on akurat się opalił i nie życzy sobie określenia biały. Tak samo w słowie Murzyn nie ma nic niestosownego, Nigger to raczej "czarnuch" i tutaj już jest to obraźliwe. Mam wrażenie że USA i Kanada trochę się pogubiły w tej poprawności. Trend jest taki że co było dozwolone 30 lat temu przestaje być dozwolone teraz. Ok tylko żeby to były ważne rzeczy np. większa pomoc z Kanady dla Afryki, zdecydowany głos Kanady do zakończenia wojny w Syrii ale nie... mamy zakazanie używania słowa Eskimos... i o ile sie nie myle wyprzedanie wszystkich rezerw złota i potraktowanie go jako relikt barbarzyński. A co niby ma być walutą? Pusty dolar który jest drukowany w ilości wystarczącej do rozwiazania problemu głodu w krajach Trzeciego Świata? Nie drukują go jednak aby pomóc zadłużonym a tylko sobie - aby akcje najwiekszych spółek ciagle rosły bo jak nie ma kto kupować to kupuje właśnie Państwo za dodrukowaną kasę. Generalnie zaczyna to przypominać komunizm dbanie o drobiazgi a za plecami świat się wali.
×