Góry to będę wspominać jeszcze długo, w sumie to chyba nawet do końca życia. Schodząc ze szlaku niefortunnie upadłam i wystające kamulce strzaskały mi udo. Na szczęście po zadzwonieniu po karetkę przyjechali dosyć szybko. Na tsorze stwierdzili że bez operacji się nie obejdzie. Dali mi papiery do podpisu bo powiedzieli że musi być znieczulenie w kręgosłup. Niby wszystko poszło ok ale po operacji anestezjolog zaproponował zrobienie blokady nerwu w udzie bo w razie jak mnie będzie po operacji boleć to nie tak jakby nie podał blokady. Jak znieczulenie zaczęło puszczać czułam że mam porażoną nogę, drętwiejącą i z dziwnym mrowieniem. Zlecili mi fizjo na pół roku ale za bardzo mi to nie pomogło. Bo zdrętwienie dalej było.Poszłam do neurologa po badaniach wyszło że mam uszkodzony nerw udowy i to w znacznym stopniu w tej operowanej nodze. Teraz poruszam się o kuli i na szlak już niestety nie wrócę. Nie mogę się pogodzić z tym że po takim złamaniu nie mogę i nie będę mogła normalnie chodzić. Pozbawili mnie sprawności.Nie zostawię tego tak. Macie sprawdzonego adwokata od takich spraw? Mi daleko do znajomości prawa raczej lepiej się czuję w uprawianiu sportu i wędrówek po górach. Przestrzegam i dbajcie o ostrożność